Szaro to widzę czyli trylogia Greya autorstwa E L James
Nie pytajcie mnie skąd pomysł na zakup tychże książek. Jakoś tak po prostu wyszło.
Poszłam rano do Biedronki, żeby kupić sobie coś na śniadanie, a wyszłam z trylogią Greya w rękach.
Co mnie skusiło? Właściwie to nie wiem co, może cena? A może chęć dowiedzenia się, w końcu, o co to wielkie halo z tym Greyem.
Przyznam się bez bicia, pierwszy film obejrzałam, ale w następujący sposób. Pierwsze 20 minut, około, leciało normalnie, a resztę już obejrzałam przewijając. Dwójki nie widziałam, a trójkę znam tylko z opowieści Tivolta (jeśli by ktoś nie wiedział kto to, odsyłam do TivoltGames na Youtube)
Książki same w sobie nie były jakieś drogie, bo wyszły mnie 14,99 zł za sztukę. Na razie co mi się w nich podoba, to okładki. Są mroczne, intrygujące i równie dobrze mogłyby być okładkami kryminałów z jakąś tajemnicą, a nie książkami w których, nie czarujmy się, główne skrzypce gra relacja dwóch osób i tego jak zabawiają się w łóżku.
Skąd wzięła się w ogóle trylogia Greya też wiem, bo jest to przerobione dzieło z fanfika Zmierzchu. Dokładniejszą historię jak w ogóle do wydania Greya doszło, można przeczytać w internecie.
Pierwsze dwie książki zostały także wydane w wersji z perspektywy głównego bohatera Christiana Greya. Czy je też kupię? Raczej nie, ale się zobaczy jak bardzo spodoba mi się to co przeczytam w trylogii.
Z tego co zdążyłam już zauważyć, to kiedy czytam pierwszą książkę czuję się jakbym czytała...fanfika. No właśnie, wszak jest to dzieło przerobione właśnie z niego.
A mimo to, że książka przeszła korektę u wydawcy, podejrzewam że autorka też coś pozmieniała to wrażenie fanfikowości ode mnie się nie chce odpędzić. Może to wiedza o tym, że z tego właśnie wywodzi się ta książka? A może to jak jest ona napisana? Trudno powiedzieć.
Na chwilę obecną, poza momentem aby napisać ten tekst to nie mam czasu, żeby przeczytać więcej niż kilka stron w ciągu dnia.
I nie, książka mnie nie nudzi, po prostu - real life.
Poszłam rano do Biedronki, żeby kupić sobie coś na śniadanie, a wyszłam z trylogią Greya w rękach.
Co mnie skusiło? Właściwie to nie wiem co, może cena? A może chęć dowiedzenia się, w końcu, o co to wielkie halo z tym Greyem.
Przyznam się bez bicia, pierwszy film obejrzałam, ale w następujący sposób. Pierwsze 20 minut, około, leciało normalnie, a resztę już obejrzałam przewijając. Dwójki nie widziałam, a trójkę znam tylko z opowieści Tivolta (jeśli by ktoś nie wiedział kto to, odsyłam do TivoltGames na Youtube)
Książki same w sobie nie były jakieś drogie, bo wyszły mnie 14,99 zł za sztukę. Na razie co mi się w nich podoba, to okładki. Są mroczne, intrygujące i równie dobrze mogłyby być okładkami kryminałów z jakąś tajemnicą, a nie książkami w których, nie czarujmy się, główne skrzypce gra relacja dwóch osób i tego jak zabawiają się w łóżku.
Skąd wzięła się w ogóle trylogia Greya też wiem, bo jest to przerobione dzieło z fanfika Zmierzchu. Dokładniejszą historię jak w ogóle do wydania Greya doszło, można przeczytać w internecie.
Pierwsze dwie książki zostały także wydane w wersji z perspektywy głównego bohatera Christiana Greya. Czy je też kupię? Raczej nie, ale się zobaczy jak bardzo spodoba mi się to co przeczytam w trylogii.
Z tego co zdążyłam już zauważyć, to kiedy czytam pierwszą książkę czuję się jakbym czytała...fanfika. No właśnie, wszak jest to dzieło przerobione właśnie z niego.
A mimo to, że książka przeszła korektę u wydawcy, podejrzewam że autorka też coś pozmieniała to wrażenie fanfikowości ode mnie się nie chce odpędzić. Może to wiedza o tym, że z tego właśnie wywodzi się ta książka? A może to jak jest ona napisana? Trudno powiedzieć.
Na chwilę obecną, poza momentem aby napisać ten tekst to nie mam czasu, żeby przeczytać więcej niż kilka stron w ciągu dnia.
I nie, książka mnie nie nudzi, po prostu - real life.
Komentarze
Prześlij komentarz
Twój komentarz mnie motywuje do ciągłego czytania fanfików!
Your comment motivates me to keep reading fanfictions!